26
gru
2016

„Delire a Tharsys”, W. Żwikiewicz & Panbogaczyk – i co ja więcej będę gadał

„Galeria Żwikiewiczowa”, a raczej, przynajmniej na razie, mała jej próbka, taka „na zanęcenie”. Może służyć także, choć nie wyłącznie, jako temat rozmówek pradoxowych. Chyba dobrze się do tego nadaje. Może nawet tak dobrze, jak „Delirium w Tharsys”, na podstawie którego powstaje komiks, do – po prostu – czytania?

1.

Megaloxantha to autentyczna nazwa pancernego, bardzo bojowego żuczka. W „Delirium w Tharsys” jego imiennicy to może jeszcze ludzie, chociaż w kosmicznej przestrzeni potrafią rozwijać się w formę o wręcz eterycznych skrzydłach, a w niezbyt przyjaznych atmosferach planet ich ciało zasklepia zdecydowanie nowocześniejszy od chitynowego pancerz. Poza tym sprawiają wrażenie, jakby ich umysły były trwale sprzężone z Kliniką-Matką.

 

2.

Z tego plemienia pochodzi główna bohaterka naszego komiksu. Endito A’Push (co, nieprzypadkowo, po masajsku znaczy: Endito – nieobrzezana, A’Push – taki amok, z utratą świadomości, w tańcu albo w walce) jest kilkunastoletnią dziewczynką. Dla plemienia to jednostka trochę wybrakowana, gdyż jest Masajką-albinoską.

3.

Wyszliśmy z założenia, że wszelka aktywność intelektualna i emocjonalna człowieka to nie abstrakcja, lecz zwyczajna chemia, fizyka, informatyka. Co z tym począć, jeśli mamy trzymać się zasady, że „w przyrodzie nic nie ginie”? Człowiek pierwotny, kierując się instynktem, doszedł do wniosku, że poza głową, brzuchem i tym, co służy do siedzenia, posiada jeszcze Ducha. My mamy wiele szacunku dla instynktów. Instynkt jest jak lekka kawaleria, która zdecydowanie wyprzedza piechotę z artylerią i inne wspomaganie rozumu.

4.

Dla zakotwiczenia opowieści posłuży zresztą jej pierwsza część opisująca tragiczną obronę Tharsys, które jest systematycznie zgniatane – nie tylko przez siły zewnętrzne. Heroizm tej bitwy przypomina oblężenie Troi. Ale głównym jej zadaniem jest „wyjście na pozycję” Jonasa Hebrejczyka i wprowadzenie na pierwszy plan Endito A’Push. Również ich towarzyszy. Mają się przesiąść z papieru do głowy czytelnika w takim stopniu, żeby miał łzy w oczach, kiedy ktoś zginie. Jak my, w dzieciństwie, kiedy umierał Portos. Śmierć bohatera to nie zbicie pionka na szachownicy.

5.

W snach o minionej potędze wyższych oficerów Armii, pewne miejsca zajmuje legenda, że dawno temu, w epoce rozkwitu Masywu Industrialno-Urbanistycznego, jego siły zbrojne dysponowały tak zwanymi Wozami Bojowymi. Teraz okazuje się, jaki był ich koniec. Skonstruowane do zupełnie innej, ludzkiej wojny, może i miały jakiś udział we wstępnej fazie Inwazji, ale wobec dynamiki tego, co dotknęło Ziemię – czyli ataku na wnętrze Masywu – były praktycznie bezużyteczne. Dość szybko zostały zmiecione z dachu świata. Ale przecież – zawsze pozostają jakieś niedobitki.

6.

Wiecie, co to Ewolucja? O tak! Mozolne dopasowywanie genów, tasowanie, włączanie pewnych sekwencji przez środowisko, albo ich odrzucanie… i tak mijają lata. Miliardy lat. Trzy kroki w przód, dwa wstecz. I znowu milion lat. A wyobraźcie sobie, że cała historia Ziemi to taki film. Od pierwszej ameby w praoceanie. Poczucie czasu to rzecz względna. Straszliwie długi i nudny film. Co? Więc puśćmy go w przyspieszonym tempie! I jak? Co widzimy? Ewolucja? Nie! To Wojna. Wściekła Wojna! Największa z wojen świata. Tarcza i miecz! Oko i kieł! Czmychnąć lub dopaść, zabić i zeżreć! Oni to? No to my im tym!

Wymyśliliście Inwazję. Jakoś trzeba było to przełknąć. Trudno pogodzić się z myślą, że osiadłeś na mieliźnie. Że wypadłeś z głównego nurtu. Pycha Homo Sapiens! Jestem tak wielki, że został ostatni przeciwnik: Kosmos. Nikomu do głowy nie przyszło, że raz jeszcze przyjdzie się zetrzeć… z czym? Z pleśnią! Jest tysiąc razy razy dzielniejsza od waszej technologii, tylko musiała przyjąć właściwą strategię.

Wiktor Żwikiewicz & Andrzej Bogaczyk.

[dla tego wpisu włączone są komentarze]

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Share

You may also like...