Lekceważący stosunek krytyków głównego nurtu literatury do fantastyki jest to coś, z czym każdy autor SF lub fantasy musi nauczyć się żyć. Z kolei wśród fantastów utarł się stereotyp krytyka głównonurtowego jako przygłupa, który chwali tylko to, czego nie rozumie. Lata obustronnej niechęci i ignorancji stworzyły błędne koło myślowych nawyków. Postanowiłem sprawdzić, jak się naprawdę rzeczy mają. W tym celu odwiedziłem dwunastu krytyków literatury „wysokiej”.
KONRAD T. LEWANDOWSKI
STARY KRYTYK MOCNO ŚPI.
Trochę statystyki.
O czym jednak rozmawiać z człowiekiem, który fantastyki „nie czyta, bo nie lubi”? Nie mogłem powoływać się na autorów i tytuły, gdyż dla moich rozmówców byłyby to tylko puste słowa. Nie mogłem też wymagać, aby dany krytyk zaliczył przed rozmową wielotomowy stos lektur. Potrzebny był jakiś sposób, który umożliwiłby zwięzłe pokazanie całej polskiej fantastyki. Opracowanie statystyczne uznałem za najsensowniejsze rozwiązanie.
Na podstawie bibliografii zamieszczonej w antologii „Jawnogrzesznica” sporządziłem listę autorów publikujących opowiadania fantastyczne w latach 1980-1990 w ośmiu czasopismach („Młody Technik”, „Odgłosy”, „Problemy”, „Fantastyka” i „Nowa Fantastyka”. „Sfera”, „Przegląd Techniczny”, „Feniks”, „Fenix”). Obok w pionowych kolumnach odpowiadających kolejnym latom zaznaczałem wydrukowane w danym roku teksty. Każdy autor pojawiający się po raz pierwszy dopisywany był automatycznie na końcu listy. Umożliwiło to wyodrębnienie debiutantów w poszczególnych latach.
Ostatecznie otrzymałem tabelę zawierającą 223 nazwiska i 607 opowiadań, którą poddałem właściwemu opracowaniu statystycznemu. Wyniki znajdują się na załączonym wykresie kolumnowym. Przyjąłem umowną definicję „poważnego pisarza”: takiego, który przez minimum 4 lata opublikował co najmniej 5 opowiadań. Ten warunek spełniło 28 osób. Trzech najbardziej płodnych autorów to Andrzej Zimniak – 32 opowiadania, Andrzej Drzewiński – 29 i Rafal Ziemkiewicz-22. „Fantastyka” i „Nowa Fantastyka” opublikowała 39 proc. ogółu opowiadań oraz 41 proc. wszystkich debiutów.
Słowo o metodzie.
Uzbrojony w ową statystyczna maczugę oraz zaopatrzony w antologie „Co większe muchy” zapuściłem się w głównonurtowe mateczniki. Podstawową listę krytyków ustaliłem w redakcji „Literatury” dzięki uprzejmości Krzysztofa Mętraka. W trakcie pracy nad artykułem zmarł Jan Walc – człowiek, z którym powinienem był koniecznie porozmawiać. Nie zdążyłem.
Wypowiedź każdego z rozmówców starałem się podzielić na trzy części.
Pierwsza z nich to początkowa, „odruchowa” reakcja na propozycję rozmowy o fantastyce. Druga to opinia na temat gatunku, której starałem się wysłuchać z kamienną twarzą. (W kilku przypadkach było to bardzo trudne).
W dalszej kolejności zapoznawałem rozmówcę z powyższym opracowaniem statystycznym i prosiłem o komentarz. Temu poświęcona jest trzecia część każdej wypowiedzi.
W niektórych przypadkach przedstawiałem aktualnemu rozmówcy jedną z poprzednich wypowiedzi. Stąd w paru miejscach pojawiają się akcenty polemicznie. Każdy z krytyków, który wyraził chęć zapoznania się z dorobkiem polskiej fantastyki otrzymywał egzemplarz antologii „Co większe muchy”.
Wszystkie wypowiedzi są autoryzowane.
HENRYK BEREZA
Zastępca redaktora naczelnego i kierownik działu krytyki miesięcznika „Twórczość”.
- To chyba żart. Nigdy nie zajmowałem się nawet twórczością Lema.
- Fantastyka to gatunek skazany na merkantylność. Powodem jest podstawowy błąd w języku. Nie można bowiem uprawiać literatury językiem naukowym. Jest to sprzeczne z literaturą w sposób zasadniczy. Język fantastyki uznaje jednoznaczność informacji, tymczasem logiczny język nie jest zaletą literatury, gdyż ona musi używać języka poetyckiego. Tekst powstaje w wyniku procesu poznawania. Literatura z ambicjami odrzuca gotową wiedzę. Ona jest poznaniem, a nie sprzedawaniem poznanego. Poeta poznaje świat pisząc. Niby-uczeni od nauk technicznych nie są w stanie tworzyć literatury. Być może fantastyka mogłaby stać się literaturą, gdyby zabrali się do tego ludzie z wyobraźnia i talentem literackim. Z autorów uprawiających fantastykę znam Jacka Sawaszkiewicza – myślę, że ma on jakiś rodzaj uzdolnień literackich. Bawiły mnie opowiadania Grzegorza Babuli. Nie mam natomiast dobrego zdania o Zajdlu, powodem jest materia językowa, którą się posługuje. Myślę, że fantasy jest ciekawsza od SF.
- Chyba oznacza to wejście do twórczości nowej generacji autorów. Pisma literackie nie mogły przyjąć tej fali. Z cała pewnością mogą tu być rzeczy interesujące. Zbadanie tego problemu pozostawiam młodym krytykom.
LECH BUDRECKI
Współpracownik „Twórczości” i „Literatury”, kierownik literacki teatru „Ateneum”, były zastępca redaktora naczelnego „Literatury na Świecie”.
- Propozycja rozmowy została przyjęta w sposób całkowicie naturalny, czyli pytaniem o miejsce i czas.
- Myślę, że Henio Bereza nie zna się na fantastyce tak bardzo, jak tylko można się na czymś nie znać. Fantastykę niesłusznie podejrzewa się o tworzenie literatury masowej. Jest to spowodowane funkcjonującym w ramach gatunku obowiązkiem sprawności fabularnej, który może ograniczać koncepcje intelektualne. Niechętny stosunek do fantastyki nie jest specjalnością polską. Jest to jednak zjawisko chorobliwe. Nie ma powodu do jakiegoś szczególnego wydzielania tego gatunku. Trzeba traktować to jak każdą inną twórczość polską. Nie inaczej! Reszta jest bzdurą. Z tego, że uprawia się którąś z odmian fantastyki nie wynika, że jest to komercja, a jeśli nawet komercja, to nie znaczy, ze zła. Złe jest to, że żaden polski pisarz z wyjątkiem Lema nie był poważnie traktowany. Rozumiem poczucie krzywdy istniejące w środowisku autorów uprawiających fantastykę.
- O Matko Boska! Zaskoczyła mnie siła tego zjawiska. To nie jest żaden margines, ale żywa gałąź polskiej literatury. Na pewno nastąpił start pewnego pokolenia. Bezwzględnie należy zastosować tu normalne kryteria literackie!
TADEUSZ KOMENDANT
Członek redakcji „Twórczości”.
- TOTO leży całkowicie poza zasięgiem moich zainteresowań.
- Fantastykę przestałem czytać 10 lat temu. Nastąpił wtedy zanik fantastyki naukowej. To zjawisko nie spodobało mi się i odstręczyło mnie od tej literatury. Znam początki miesięcznika „Fantastyka”. Uważam, że jest to lektura dla czytelników w określonym wieku. Tzw. getto fantastyczne można określić jako krąg odbiorców podkreślających odrębność tej literatury. Trzeba jednak dodać, że środowiska głównonurtowe tworzą getta znacznie bardziej zamknięte niż fantastyka.
- Wygląda mi to na drugą formę ekspresji obok muzyki rockowej. . Zgadzam się z Lechem Budreckim. Chętnie zmienię zdanie na temat literatury fantastycznej.
WACŁAW SADKOWSKI
Redaktor naczelny „Literatury na Świecie”.
- Mamy rozmawiać o fantastyce? Jest pan bardzo wymagający! Zapewniam pana, że nic pan ze mnie nie wyciągnie.
- Fantastyka jest wyspecjalizowaną dziedziną literatury użytkowej. Nie jest to getto, ale sposób zaspokajania pewnych potrzeb i zainteresowań, tak jak np. literatura podróżnicza. Twórczości fantastycznej nie śledzę ze względu na ograniczoną ilość czasu i konieczność wyboru lektur. Znalem osobiście Zajdla í czytałem jego książki. Była to dobra, zasługująca na szacunek literatura użytkowa, ale szkoda, że zawężona obsesją antykomunistyczną. Osobiście interesują mnie eksperymenty literackie i nowe możliwości ekspresyjne.
- Jestem całkowicie zaskoczony. Nie uświadamiałem sobie siły i skali tego zjawiska. Otwiera mi pan oczy na obszar zupełnie przeze mnie nie rozpoznany. Wycofuję swoje desinteressement jeśli chodzi o fantastykę. Dla mnie jako obserwatora życia literackiego interesujące jest socjologiczne podłoże i intelektualne motywacje tego zjawiska. „Przerobienie” tej fali przez czasopisma literackie było niewykonalne. Przeczytam tę antologia i jeśli mnie to zachwyci, zostanę waszym fanem i nie będziecie się mogli ode mnie opędzić!
LECH ŻULIŃSKI
Sekretarz redakcji „Literatury”.
KRZYSZTOF MĘTRAK
Zastępca redaktora naczelnego „Literatury”.
[rozmowa w gronie trzyosobowym]
Żuliński:
- Mam złą opinię o fantastyce. Mieści się ona w obszarze ograniczonego standardu pojęciowego, w którym występują liczne powielenia i naiwności. Jest to getto dwojakiego rodzaju: gatunkowo-artystyczne i środowiskowe. To getto sami żeście sobie stworzyli. Na początku lat osiemdziesiątych znaną postacią w tej branży był m.in. Andrzej Wójcik. Wokół jego osoby toczyła się jakaś gra o duże pieniądze związane z robieniem fantastyki. Na gwiazdę kreowano niejakiego Krzepkowskiego. To było żałosne. Szanujący się krytycy nie chcieli się zagłębiać w to bagno.
- To zadziwiające! Większość tych ludzi to na pewno średniacy. Jest to dla mnie dowód masowego pójścia autorów na łatwiznę. Nie sądzę, aby nie było wyboru. Fantastyka nie była jedyną alternatywą.
Mętrak
2-3. Zupełnie się nie znam na fantastyce. Czytałem tylko Lema i Ziemkiewicza. Zgadzam się z Leszkiem, mam jednak jeden wniosek konstruktywny: trochę nas pan zainteresował.
JAKUB LICHAŃSKI
Zakład Teorii Literatury i Poetyki na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
- Propozycja rozmowy przyjęta pytaniem o miejsce i czas.
- Fantastyka to inny sposób określania naszej kondycji w świecie. Pewnych treści nie da się wyrazić w sposób aż tak jasny i dobitny. Pewne zjawiska odbijają się tutaj ostrzej niż gdzie indziej. Autorzy sięgający po ten sposób pisania dokonują wyboru nie dlatego, że nie potrafią napisać opowiadania realistycznego. Jednym z powodów jest chęć trafienia do szerszego grona odbiorców. W literaturze tzw. normalnej można napisać każdą brechę i będą tacy, którzy się tym zachwycą. To zupełny idiotyzm. W fantastyce coś takiego nie przejdzie, ponieważ uprawianie tego gatunku wymaga sprawnego warsztatu. Powtórzę za Vonnegutem: pisarze z kręgu SF są jedynymi, którzy chociaż trochę myślą o przyszłości. Z fantastyki staram się czytać wszystko, co jest wydawane w nakładach powyżej 200-300 egzemplarzy. Miesięcznik „Fantastyka” śledzę od jego zarania. Nie podobają się napięcia i konflikty personalne pomiędzy „Fantastyką” a „Fenixem”, są niepotrzebne. Pomysł dzielenia autorów na generacje jest nonsensem. Podziały, jeśli już maja być, to powinny mieć charakter gatunkowy.
- A niech to! Zaskoczył mnie pan. To rzeczywiście fala debiutów, a potem wyraźna tendencja stabilizująca. Bardzo ciekawe. Pytanie do jakiego stopnia były to opowiadania posługujące się maską, kostiumem lub stylistyczną manierą po to, aby ominąć cenzurę. W żadnym wypadku nie mogę zgodzić się z Lechem Żulińskim. Fantastyka to nie moda ani maniera, ale sposób wypowiedzenia siebie. Jest to pewien poważny fenomen, który nie może być skwitowany obojętnością czy drwiną. Getto fantastyczne powstało dlatego, że krytyka nie potrafiła się ustosunkować do fantastyki. To was wpakowano do getta.
ANDRZEJ WERNER
Instytut Badań Literackich.
- Pytanie o miejsce í czas.
- Fantastyka nie jest i nie musi być gorsza od innych rodzajów literatury. Zwłaszcza jeżeli służy diagnozowaniu i antycypacji istotnych zjawisk teraźniejszości. Nie drążyłem jednak w tym kierunku. Nie wybrałem fantastyki ze względu na nacisk teraźniejszości. Nie dotarły do mnie wiadomości, że w fantastyce dzieje się coś dobrego. O wyborze obszaru zainteresowań zadecydowały w moim przypadku pilna potrzeba zdefiniowania teraźniejszości oraz protest przeciwko kłamstwu. Za wiele było do zrobienia.
- Boże, aż tyle nazwisk! To by wskazywało na sukces polityki kulturalnej zmierzającej do skanalizowania nastrojów społecznych. Polityka kulturalna nie tworzyła jednak tego ciśnienia intelektualnego. Nasuwa się więc pytanie, czy była to ucieczka od rzeczywistości i spełnienie polityki kulturalnej, czy też przeformułowanie pytań dotyczących teraźniejszości na język fantastyki i odpowiedź na rzeczywistość. Może od odpowiedzi na to pytanie zależy literacka rehabilitacja fantastyki. Jestem bardzo ciekaw tej antologii. Nie zetknąłem się z określeniem „getto”. Termin ten nie powinien być uzasadniony ze względu na nieostre granice pomiędzy fantastyką a innymi dziedzinami literatury. Trzeba być ślepym by nie zauważyć, że w gatunek można wpisać treści wysokiej literatury I wielokrotnie było to wpisywane. Normatywizm gatunkowy jest przykładem wyjątkowej tępoty w spojrzeniu na literaturę i sztukę. Gdzie indziej trzeba szukać klucza rozróżniającego wartości i strategie literackie. Własna niewiedza zobowiązuje do pokory. Nie ma fantastyki, wszystko, co wymyślone w sensie metafizycznym JEST. Natomiast ograniczając się wyłącznie do publikowania w waszym piśmie utworów fantastycznych przywiązujecie zbyt dużą wagę do wyróżnika formalnego i tym samym chcąc nie chcąc sami zamykacie się w getcie,
MAREK ZALESKI
Członek redakcji „Res Publica – Nowa”.
- Pytanie o miejsce i czas.
- Fantastyka została mimowolnie zamknięta do getta przez krytyków grzeszących ignorancją. Osobiście mam do tej literatury pewne uprzedzenia. Wydaje mi się, że jest to gatunek wpisany w dość rygorystyczną poetykę. Nie chciałem tego sprawdzać, jestem jednak skłonny zrewidować moje poglądy.
- Niewątpliwie nastąpiła wyraźna zmiana wrażliwości. To zjawisko wymaga zainteresowania. Nie można udawać, że tego nie ma. Sam chętnie przeczytałbym w „Res Publice” jakiś krytyczny tekst poświęcony temu rodzajowi literatury, którą wrzucamy do worka z nazwą „fantastyka”.
MICHAŁ GŁOWlŃSKI
Instytut Badań Literackich.
- Nic nie wiem na ten temat poza samą teorią gatunku.
- Fantastyka zawsze mnie trochę nudziła. Znam to, co musi znać człowiek zajmujący się zawodowo historią i teorią literatury. Jest to dziedzina mało nowatorska, podczas gdy przez prozę XX wieku przeszła cala fala poszukiwań artystycznych. Literatury fantastycznej nie czytam z braku czasu.
- Niewątpliwie jest to reakcja na stan wojenny. Mogła to być forma ucieczki lub pośrednia reakcja na świat. Ten sposób opowiadania można uznać za zjawisko społeczno-literackie. Nie ulega kwestii, że jest to ciekawe.
HELENA ZAWORSKA
Współpracowniczka działu kulturalnego „Gazety Wyborczej”.
- Ależ ja nic nie mogę powiedzieć na ten temat! Zatrzymałam się na twórczości Stefana Grabińskiego. Poza tym czytałam tylko fragmenty książek, które wpadły mi w ręce.
- Nie znoszę science fiction! Nie interesuje mnie Lem ani odległa przyszłość. Może jestem egocentryczką, ale po mnie choćby i potop! Zawsze wyobrażałam sobie, że pismo „Fantastyka” zajmuje się fantastyką przyszłościową, czyli fantastyką od siedmiu boleści. Jedynym tekstem o dalekiej przyszłości, który mnie interesuje, jest Apokalipsa św. Jana. Najwspanialszą i najbardziej twórczą fantastykę zawierają moim zdaniem religie świata i nimi się pasjonuję.
- A co mnie to obchodzi! Sama długość tej listy sprawia, że człowiekowi odechciewa się zajmować takim legionem. Czy chce mi pan przez to powiedzieć, że fantastyka była konieczna jako ucieczka przed cenzurą? Nie sądzę, by nie było innego wyjścia. Niewątpliwie była to pewna łatwizna i moda. Jeśli jednak wykrystalizowała się przy tej okazji grupa autorów i czytelników, to tylko pogratulować. Pytanie, ile było w tym kiczu, a ile literatury? Jeśli przeważa kicz, to cala gra nie była warta świeczki. Byłoby to nawet szkodliwe i przerażające.
ANDRZEJ LAM
Kierownik Zakładu Literatury XX wieku na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
- Nie wiem, czy będę dobrym rozmówcą. Znam teorię tej literatury, ta wiedza nie jest jednak poparta wielostronną praktyką lekturową.
- Jest to literatura, która oderwała się od swej realnej podstawy, czyli od oczekiwań możliwych do spełnienia na gruncie futurologii. Fantastyka przewidziała już niemal wszystko, podczas gdy nauka prawie nic z tego nie potwierdziła. [? – Red.] Szczególnie jaskrawo widać to na przykładzie tak często eksploatowanego w literaturze science fiction motywu istot pozaziemskich. Jak dotąd nie ma najmniejszego dowodu ich istnienia. Nie sięgałem po fantastyka, ponieważ nie spodziewałem się po niej nic oprócz tego rodzaju jałowych rozważań.
- Jest to niezwykle imponujące! Wpływ stanu wojennego jest bardzo wyraźny. Musiał on rzeczywiście rozbudzić potrzebę uprawiania tego typu literatury. Zjawisko to zasługuje na wnikliwą uwagę krytyki. Czyżby pokolenie lat sześćdziesiątych wypowiedziało się właśnie w tym gatunku i tego powodu nie zostało dostrzeżone przez krytykę? To bardzo kusząca hipoteza, wymagająca sprawdzenia. Trzeba by porównać to z liczbą i charakterem debiutów w pozostałych dziedzinach literatury. Może to bowiem oznaczać, że nastąpiło przesunięcie zainteresowań gatunkowych w obrębie debiutów prozatorskich. W przypadku potwierdzenia byłby to sygnał zasadniczej zmiany repertuaru gatunkowego literatury polskiej. Ponieważ tradycyjne oczekiwania w stosunku do twórczości literackiej zmalały i powstała pewna próżnia, byłby to jeden ze sposobów jej wypełnienia. Jeżeli fantastyka rzeczywiście zaczęła przejmować funkcje literatury ogólnej, to należałoby to nazwać nowym ruchem młodoliterackim. Jestem naprawdę bardzo rad, że otrzymałem tę antologię.
Opracował: Konrad T. Lewandowski.