Lapsuscalami.pl miał być księstewkiem książki, zaś ja jego księciem. O święta naiwności! A powinienem pamiętać, że w dzisiejszym księstewku ślepców jednooki zamiast księciem może być najwyżej politycznym marginesem. A i to tylko jeśli ma szczęście.
Ja mam pecha. Mój pech polega na tym, że z wiekiem nie nabywam bynajmniej mądrości. Chińczycy przeklęli mnie aż dwukrotnie. Przyszło mi żyć w ciekawych czasach i… nie uważałem o co proszę, a o co prosiłem zostało mi dane.
#
Wieża z kości słoniowej to jedno. Dysponuję jej wersją „moderne”: dwa komputery (właśnie klepię w klawiaturę jednego, na drugim leci duńska „Valhalla” o której nie wiem, co myśleć) i kilka tysięcy książek na półkach i w stosach. Już nie słyszę pytania: „Ty to wszystko przeczytałeś?” ale pamiętam, że kiedyś mi je zadawano. Gdy książki kupowało się bo tak, bo lubię je mieć, czuć zapach kurzu i wiedzieć, że w chwili błogiego lenistwa nie będę skazany na bezmyślną nudę. Nie jak buty, po uważnym przymierzeniu i sprawdzeniu, czy będą pasować. Och, są kolekcjonerzy butów, jak kingowski Rainbird z „Podpalaczki”, ale przecież to, jak kingowski Rainbird, szaleńcy.
Kolekcjonerzy książek już też.
#
Czymś zupełnie innym jest ciekawość. Pytanie: „gdzież ta wieża stoi”? „Czy aby na pewno jest z kości słoniowej, a nie materiału mniej szlachetnego, a swą naturą objawiającego intensywną wonią? Ciekawość i kota może zabić, i do piekła zaprowadzić. Ale też z piekła wyciągnąć.
Kolekcję książek papierowych muszę uznać za zamkniętą – to piekło. Nie rozwijam jej już lecz tylko uzupełniam, zresztą przy wydatnej pomocy wydawców. Jeśli kupowanie książek utrudnia kupienie samochodu, żeby móc dorastającej córce oddać stary i niech się dziewczyna uczy obsługiwać najprostsze artefakty cywilizacji, traci po prostu sens. Ale dla kogoś takiego jak ja, dla którego ważne jest to, co między okładkami, a nie barwy okładki, istnieje przecież alternatywa. Wyciągnięcie z piekła?
Czyżby?
Owszem, moja kolekcję komputerów uzupełniają dwa tablety. Problem w tym, że żeby wypełnić je sensem – książkami przede wszystkim, lecz także filmami i muzyką na której, wyznaję skromnie, nieco się jednak znam, muszę… wejść w kolizję z prawem.
#
Nie mogę kupić ebooków – tych, które chciałbym mieć.
Nie mogę kupić filmów tych, które chciałbym mieć w takiej formie, by moje tablety dały sobie z nimi radę.
Ta muzyka, której najchętniej słucham, też nie bywa dostępna w użytecznej dla mnie formie.
Mam wybór: mogę podporządkować się prawu jakie jest, lub kopnąć to prawo tam, gdzie plecy stracą swa szlachetną nazwę. Nie tylko dla przyjemności (chociaż zarabiam na życie tym, co sprawia mi przyjemność) dołączyć do grona „piratów”.
Na starość nie zmądrzałem. Wiadomo co zrobię.
Pokażę bzdurze paluszek. Ku zgorszeniu wielu to właśnie on musi być symbolem księstewka książki.
Krzysztof Sokołowski