30
lis
2016

Stephen King po raz drugi – KRÓL STEFAN I

Historia zna kilku królów Stefanów. Byli wśród nich władcy energiczni, dobrzy dowódcy, którzy kogoś przed czymś bronili, walczyli i wygrywali, nasz KRÓL STEFAN odniósł jednak sukces bez precedensu. Dokonał tego, czego nie udało się przed nim dokonać nikomu – oprócz samych filmowców. Podbił Hollywood, a dokładnie: cały amerykański przemysł filmowy, co jest tryumfem tak wielkim, że wręcz niewymiernym.

Między 1976 („Carrie” Briana de Palmy), a 1986 rokiem*** wszystkie opublikowane przez Kinga pod własnym nazwiskiem powieści zostały przełożone na język filmowy. Jedenaście spośród jego opowiadań stało się podstawą filmów pełnometrażowych, jedna powieść, „Salem’s Lot”, stała się podstawą miniserialu.  Co więcej – niemal każdy ze specjalizujących się w kinie grozy reżyserów w taki lub inny sposób współpracował z tym „niesamowitym” pisarzem. I to jednak nie wszystko! King pisze scenariusze! King jest aktorem (pojawił się w „Knightriders” A. Romero)! King reżyseruje oparty, oczywiście, na własnym opowiadaniu, film „Maximum Overdrive”. Od czasu Czyngis-chana nie było chyba władcy, który tak błyskawicznie odniósł tak wielki sukces. W zaledwie dziesięć lat!

Dla krytyka, zajmującego się problematyką fantastyki w różnych mediach, kariera ta jest wręcz niewiarygodnie bogatym źródłem badań nad wzajemnymi wpływami fantastycznej literatury i kina. Z jednej strony mamy przecież do czynienia z jednorodną stylistycznie twórczością niezbyt skomplikowanego pisarza, z drugiej zaś możemy badać filmy śmietanki „Hollywoodu”: Davida Cronenberga, Johna Carpentera, Stanleya Kubricka. Oczywiście nie można dokonać tego wszystkiego w wąskich ramach blogowej notki.

#

Z pewnością wszystkie adaptacje prozy Kinga można ocenić tak, jak zrobił to on sam: jako nierówne. Początek zapowiadał jednak wiele. „Carrie” Briana de Palmy (1976) zyskała ogólne pochwały, oraz nominacje do Oscara dla Sissy Spacek i Piper Laurrie.

Otworzyło to Kingowi drzwi, za którymi czekał szeroki ekran.

„Salems Lot” z 1979 roku doczekał się adaptacji telewizyjnej na czterogodzinny serial, którego twórcą był Tobe Hooper, znany z ociekającego krwią arcydziełka „The Texas Chainsaw Massacre”. Dla tego filmu King starał się być, hm… uprzejmy. Stwierdził tylko, że udany scenariusz zbył dobrze dostosowany został do wymagań komercyjnej telewizji. Jego ulubionym filmem jest natomiast „Cujo” Lewisa Teague z 1983 roku, co zastanawia o tyle, że powieść pod tym samym tytułem uważana jest przez krytyków za najsłabszą w bogatym dorobku tego autora. Wyjaśnieniem może być i to, że w tym przypadku pisarz posłużył się raczej prostymi kryteriami twierdząc, ze „Cujo’ zawiera „najstraszniejsze obrazy w historii kina”. Hmmm… czyżby?

Ze zdaniem tym polemizowałby zapewne widz, pamiętający „The Dead Zone” Davida Cronenberga (1983), uchodzący z kolei za najlepszą kinową interpretację współczesnego horroru.

Wypada w tym miejscu wspomnieć także o pierwszej próbie adaptowania opowiadania Kinga na pełnometrażowy film. „Children of the Corn” (1984) najlepiej można scharakteryzować
stwierdzeniem autora dwudziestoczterostronicowego opowiadania, które próbowano rozciągnąć jak gumę: to jest „dzieło bardzo młodych ludzi, którzy kiedyś z pewnością zrobią coś lepszego”. Problem odwrotny ze znacznie większym sukcesem rozwiązał Mark Lester w „Firestarter” (1984). Tym razem czterystustronicowa powieść została ściśnięta w dziewięćdziesięciominutowy film, którego scenariusz King uważa za najlepszy ze wszystkich powstałych na podstawie jego twórczości. Z czym też dałoby się popolemizować.

#

Do tej pory zadowalaliśmy się jedynie przytaczaniem tytułów z możliwie najkrótszymi „reckami”. Nie można jednak w ten sposób skwitować dwóch najbardziej kontrowersyjnych realizacji: „Christine” Johna Carpentera (1983) i „The Shining” Stanleya Kubricka (1980).

By właściwie ocenić „Christine” trzeba zdawać sobie sprawę z sytuacji, w jakiej powstał ten film. Prawa do powieści zostały zakupione, gdy istniała ona jedynie w maszynopisie. Prace realizacyjne zaczęły się cztery dni przed publikacją i trwały niespełna rok. Oddajmy jeszcze raz głos Kingowi – i tym razem po to, żeby się z nim nie zgodzić. Czy „’Christine’ to dobry film, bliski duchowi książki, niestety jest w nim bardzo mało Johna Carpentera”?.

Stwierdzenie to może oczywiście opierać się na fakcie, że zarówno pisarz, jak i reżyser, z zapałem i podziwu godną spostrzegawczością notują obyczaje współczesnej Ameryki, rytm jej życia i swego rodzaju „egzotykę” obyczajów. Mit samochodu jako przedmiotu kultu i pożądania, tak bardzo przecież amerykański, jest więc bliski im obu. Ale tytułem najskromniejszej polemiki dodać także wypada, że ukazanie zakamarków ludzkiej psychiki jest już dziełem samego Carpentera, tak jak bardzo dla niego charakterystyczny dziwny, powolny, chłodny i obiektywny sposób narracji.

#

Carpenter doskonale zmieścił się w konwencji „horroru” (jedną z najcenniejszych jego zalet jest to, że zawsze mieści się w konwencji, najczęściej pogłębiając ją o swego rodzaju „trzeci wymiar” i ujawniając widzowi to, czego wcześniej nie dostrzegał). Inaczej jest z „The Shining” Kubricka. Ten film również domaga się osobnego potraktowania jako dzieło, bez przesady, wybitne; kilka podstawowych twierdzeń można jednak wypowiedzieć nawet w krótkim tekście. Zacznijmy, oczywiście, od samego Kinga: „Kubrick próbował reformować gatunek, którego nie rozumie”.

A co to właściwie ma znaczyć?

Wydaje się, że jak wielu przed nim i niewątpliwie jeszcze wielu po nim – sam „król” wpadł także w pułapkę myślenia schematami, wypełnioną ciałami wielu krytyków i bardzo wielu fanów. Horror to horror, fantasy to fantasy, SF to SF – zdumiewająco często, zdumiewająco wielu, zdumiewająco sprawnie posługuje się tą banalną tautologią. Kubrick myśli inaczej: nie regułą gatunkową, lecz środkiem przekazu – filmem. Nazywają go „wielkim reformatorem” właśnie dlatego, iż wie, że kino to „świat bez granic”. Problem „rozumienia gatunku” najzwyczajniej dla niego nie istnieje i dzięki temu dostrzega on to, czego nie widzą inni, a na to, co inni zobaczyli, patrzy inaczej.

Przyzwyczailiśmy się do lego, że horror ma straszyć, powieść „The Shining” straszy, a film…? Ten jest raczej opowieścią o tym, jak rodzi się strach. W książce dostrzegł reżyser to, czego nie zauważył w niej sam pisarz. To cecha dobrego interpretatora, a umiejętność przekazania tego w dziele jest zaś cechą dobrego, w tym wypadku nawet bardzo dobrego, twórcy.

#

I to, na razie, wszystko. Temat pozostaje otwarty. King żyje, cieszy się dobrym zdrowiem i… pisze. Amerykański przemysł filmowy także żyje i – jeżeli mierzyć wielkością produkcji – czuje się również nieźle. Do pisania na temat „Kinga w filmie” będzie więc jeszcze niewątpliwie sporo okazji.

Krzysztof Sokołowski

Pierwodruk w: Fantastyka 1(64) styczeń 1988, ze skrótami.

[dla tego wpisu włączone są komentarze].

***A oto lista adaptacji filmowych dzieł Stephena Kinga do 1986 roku za angielską wiki (tytuły zostawiłem angielskie, niektóre filmy miały tytuły alternatywne, a książka „The Shinig” była raz „Blaskiem”, a innym razem „Lśnieniem”).

Bardzo różne jakościowo są te adaptacje, prawda. I teraz powstaje całkiem fajny „problem”. Jak uszeregować je jakościowo. I które ze wszystkich adaptacji, do dziś, a jest ich, bagatelka, ok. 60 plus jeszcze kilka w produkcji i zapowiedzianych, powinny zająć pierwsze, powiedzmy, pięć miejsc? Ktoś może ma jakieś pomysły?

  1. 1976 Carrie (na podstawie powieści z 1974).
  2. 1979 Salem’s Lot (mini-seria telewizyjna na podstawie powieści z 1975)
  3. 1980 The Shining (na podstawie powieści z 1977)
  4. 1982 Creepshow (pięć krótkich filmów, dwa na podstawie opowiadań „Weeds” from 1976 and „The Crate” from 1979, pozostałe napisane specjalnie dla filmu)
  5. 1983 Cujo (na podstawie powieści z 1981)
  6. 1983 The Dead Zone (na podstawie powieści z 1979)
  7. 1983 Christine (na podstawie powieści z 1983)
  8. 1984 Children of the Corn (na podstawie opowiadania z 1977)
  9. 1984 Firestarter (na podstawie powieści z 1980)
  10. 1985 Cat’s Eye (trzy krótkie filmy, dwa na podstawie opowiadań „Quitters, Inc.” z 1978 and „The Ledge” z 1976, trzecie napisane zostało specjalnie dla filmu)
  11. 1985 Silver Bullet (na podstawie długiego opowiadania Cycle of the Werewolf z 1983)
  12. 1986 Maximum Overdrive (na podstawie opowiadania „Trucks” z 1973)
  13. 1986 Stand by Me (na podstawie długiego opowiadania „The Body” z 1982)

Zapisz

Share

You may also like...